Ładzia žyŭ užo tolki z matulaj.

— Vypi choć kakavy ź pirahom, — kłapatliva skazała jana jamu ranicaj pierad Kaladami.

— Dy nie, dziakuj, — kinuŭ toj u adkaz, — paścić dyk paścić… Prynamsi, ubaču załatoje parasiatka*…

— Oj, nia viedaju, ci toje ty robiš… — pachitała jana hałavoj. — Pościš, a ŭ karčmu znoŭ idzieš. Što ahulnaha ŭ karčmy z Kaladami?! Z Božym dziciatkam**?! Akramia taho, što jana nazyvajecca «Ŭ Śviatoha»?!

— Nijakaha Božaha dziciaci niama. Isnavańnie Božaha dziciaci nikim nie było paćvierdžanaje… — marmytaŭ Ładzia, korpajučysia ŭ šafie. — Jaho nikoli nia bačyli ni savieckija kasmanaŭty, ni amerykanskija astranaŭty. Dyj šachciory tak i nia zdoleli pierakanaŭča zaśviedčyć, što pad ziamloj žyvuć čerci dy inšyja zvyšnaturalnyja istoty, choć u ich nia raz pytalisia…

— Ci ty nie pjany?! — zaniepakojena ŭźniała brovy maci.

— Ty ž viedaješ, što ŭ nas tradycyja — zajści ŭ hety dzień kulnuć čarku… — kraktaŭ Ładzia, sprabujučy pradracca praz švedar. Znajšoŭšy narešcie harłavinu, jon abdaryŭ maci šyrokaj uśmieškaj i, uziaŭšy jaje hałavu ŭ dałoni, ulapiŭ joj u łob pacałunak — byccam pastaviŭ na čało piačatku, hetkaje słaba čytelnaje «lublu ciabie».

Jon siadzieŭ u karčmie i čakaŭ Honzu.

«Kali pryjdzieš raniej, — skazaŭ toj napiaredadni, — vaźmi sabie za moj košt čarku ci dźvie, ale nia bolej za try, bo jašče mianie razaryš!»

Jon siadzieŭ za stałom, azdoblenym śviečkaj, i hulaŭsia z puškaj zapałak. Adniekul zzadu nabliziŭsia aficyjant — mužčynka, jakoha, zdavałasia, šmat hadoŭ tamu busieł prynios adrazu siudy, u hetuju zabiahałaŭku. Hołas aficyjanta prahučaŭ cicha, ale niečakana — Ładzia ź piarepałachu ažno tarhanuŭsia:

— Što mahu vam prapanavać?

Ładzia razhubiŭsia, bo pakul siadzieŭ u karčmie, dumaŭ pra ŭsio, što zaŭhodna, tolki nie pra toje, što zamović. U modu tady ŭvachodzili prostyja miašanyja napoi, prykładam, koła z romam, jakuju nazyvali «Heminhŭej», abo sok z harełkaj, jaki nazyvali «sok z harełkaj», ale ni taho, ni druhoha Ładziu nie chaciełasia.

Paŭza zaciahnułasia, užo vyhladała na toje, što Ładzia sabie tak ničoha j nia voźmie, paprostu nia zdoleje zaryjentavacca, i dalej budzie suchama hladzieć u prafesijna spahadlivyja vočy staroha aficyjanta, jak raptam jon zaŭvažyŭ pierad saboj ceńnik napojaŭ, a na im jadłaŭcoŭku, pra jakuju Honza zaŭždy śćviardžaŭ: «Blacha, dy heta naturalny džyn, tolki napałovu tańniejšy!» Ładzia ŭchapiŭsia za hety vyratavalny kruh i skazaŭ, što paspytaŭ by toj jadłaŭcoŭki.

— Čystaj? — spytaŭ aficyjant.

— Nie‑nie, barani mianie Boh! — žachnuŭsia Ładzia i, kab prademanstravać, što jon dumaje pra ludziej, jakija pjuć čystuju jadłaŭcoŭku, da taho ž z samaha ranku, afektavana pieražahnaŭsia, na što aficyjant z razumieńniem uśmichnuŭsia.

— Dajcie mnie jaje z džynam! — chutka pramoviŭ Ładzia; pakolki ŭ dumkach jon uvieś čas suadnosiŭ košt džynu i jadłaŭcoŭki, to nia dziŭna, što jon ahavaryŭsia, nasamreč jon chacieŭ skazać «z tonikam».

— Jak, prabačcie??? — aficyjant pryhładziŭ pasmu sivych vałasoŭ, jakija ad nikatynu miescami nabyli amal brunatny koler.

— Z džynam, — biaz zadniaje dumki paćvierdziŭ Ładzia.

— Dazvolcie pacikavicca, jak vy heta sabie ŭjaŭlajecie? — schiliŭsia da jaho aficyjant, jaki vačyma litaralna pavis na jahonych vusnach.

— Vy mnie ŭ šklanku naljacie jadłaŭcoŭki, — pramoviŭ Ładzia, — a ja razredžu jaje džynam…

— Ja razredžu i sam! — pakryŭdžana skazaŭ aficyjant. — Ale vy musicie mnie skazać, u jakoj praporcyi vam ich źmiašać.

— Adzin da dvuch. Naturalna, na karyść džynu! — zaśmiajaŭsia Ładzia, bo byŭ upeŭnieny, što havoryć pra tonik.

— Prabačcie… — zaŭvažyŭ, cicha adkašlaŭšysia, aficyjant. — Nia viedaju, cipavierycie, ale za ŭsiu svaju praktyku ja z padobnaj zamovaj jašče nie sutykaŭsia!

— Jak doŭha vy ŭ aficyjantach?! — łaskava ŭśmichnuŭsia jamu Ładzia.

— Sorak adzin hod… — cicha skazaŭ mužčynka i pajšoŭ miašać napoj. Praź imhnieńnie jon viarnuŭsia sa šklankaj. Ładzia prahna prypaŭ da jaje vusnami, ale ź jahonych vačej tut ža pyrsnuli ślozy.

— Mocnaje? — źjedliva ŭchmylnuŭsia aficyjant.

— A ch‑chał‑lera! — vycisnuŭ ź siabie Ładzia, kali zmoh avałodać dychańniem, bo, kab prahnać smahu, hłynuŭ sapraŭdy mnoha. — Nu j pojła!!!

— Ja taksama tak dumaju… — skazaŭ mužčynka i dadaŭ:

— Ale… što ciapier budziem rabić?

U hety momant Ładzia zabłytaŭsia darešty i, ničoha nia ciamiačy, paprasiŭ:

— Dajcie mnie, kali łaska, jašče trochi džynu — kab zapić!

Aficyjant akinuŭ jaho strohim pohladam — jon usio bolš schilaŭsia da dumki, što hety małady čałaviek, musić, sprabuje jaho na niešta spravakavać.

Tolki tady, kali Ładzia atrymaŭ čarhovuju porcyju džynu, da jaho dajšło, što jon uvieś čas błytaŭ jaho z tonikam, ale pierad im užo stajała trysta piaćdziasiat hramaŭ alkaholu, a poruč siadzieŭ Honza i nia moh pavieryć ličbam na rachunku.

Jany zamovili tonik i pa‑tavarysku padzialili džyn ź jadłaŭcoŭkaj.

— U mianie niama nijakaha padarunku dla maci… — sumna skazaŭ paśla paŭzy Ładzia.

— «Kotva»*** jašče adčynienaja… — zaŭvažyŭ Honza, i tut ža dadaŭ:

— A lepš nie marnuj času, ja tabie dam jakoha myła z parfumaj. Žančyny takomu zaŭsiody radyja.

Jon zapuściŭ ruku ŭ torbu, što stajała pad stałom, i vyciahnuŭ ź jaje karobku, staranna zahornutuju ŭ darahuju kaladnuju papieru. Pastaviŭ jaje na stoł i chitra ŭśmichnuŭsia:

— Dla Zuzanki, blacha…

— Dla jakoj Zuzanki?

— Dla majoj, blacha… Dla toj, jakuju ja vydumaŭ dziela maci…

— Prykolna… — skazaŭ Ładzia i ŭzvažyŭ na ruce pakunak.

— Nie prykolna… Maci choča, kab ja ich paznajomiŭ.

— Vo blin, i što ty budzieš rabić? — spytaŭ Ładzia.

— Pakul namiaknuŭ doma, što Zuzanka trochi prychvareła, tam, vysokaja temperatura i ŭsio takoje… A zaraz padumvaju, što kali da hetaha dadaducca niejkija ŭskładnieńni, dyk jana ich moža j nie pieražyć…

— A nie zažorstka?

— Jak zažorstka, kali, blacha, Zuzanka nie isnuje! — zaśmiajaŭsia Honza.

Niejki čas jany tolki maŭčali i papivali tonik ź jadłaŭcoŭkaj i džynam.

— Niejak dziŭna, — raptam rezka pramoviŭ Ładzia, — ja viedaju, što jana nie isnuje, i ŭsio adno mnie zdajecca žorstkim voś tak prosta dazvolić Zuzancy pamierci… Navat kali jana i nie isnuje.

Ad pachu ihlicy ich užo ciahnuła na vanity, tamu siabry zamovili čyrvonaha vina.

— Nu, za Kalady! — uźniaŭ Ładzia kielich.

— Za Kalady! — padtrymaŭ tost Honza.

— A što kali prosta skazać, što jana kudy‑niebudź źjechała… — amal zahałasiŭ Ładzia. — Nie abaviazkova ž joj adrazu pamirać. Mnie heta nie padabajecca… I hety padarunak dla jaje mnie padajecca niejkim brutalnym…

— Ty viedaješ, kolki ja ŭžo vadžu maci za nos?! — hučna prašaptaŭ Honza, i ŭ jahonych vačach raptam źjaviŭsia adčaj. — Ja ŭžo bolš nie mahu! Uvieś čas tolki j čuju: dyk kali ty jaje narešcie pryviadzieš? čas tabie ŭžo, chłopča, pastaleć! nia dumaj, što mnie nia chočacca ŭnukaŭ! — uvieś čas adno i toje ž… A što ja mahu zrabić, trasca!?

— Pryniasicie jašče pa adnym… — kinuŭ Ładzia aficyjantu, a potym zadumienna dadaŭ:

— Słuchaj, a mo pakiniem Zuzanku ŭ žyvych? Ty mnie dapamoh z padarunkam, dyk ciapier dapamahu ja tabie?

— Heta jak, cikava?!

— Ja b jaje moh u ciabie adbić!

— Nu, nie! — vyhuknuŭ Honza i nachiliŭsia napierad tak rezka, što ledź nie pierakuliŭ kielich ź vinom. — Što‑što, a heta — nie, blacha!

— Ty čaho?! — žachnuŭsia Ładzia. — Nijakaj ža Zuzanki ŭsio adno niama! I ja chacieŭ jak lepš… — dadaŭ jon.

— Jak lepš… jak lepš… — marmytaŭ Honza i ŭzłavana hladzieŭ u stoł. — Chočaš, kab ja pryjšoŭ dadomu i skazaŭ: darahaja mamula, maju Zuzanku źvioŭ moj najlepšy družbak Ładzia, i ja ŭžo, vidać, da samaj śmierci budu adzin… Nia budzie ŭ vas nijakich unukaŭ. Unuki buduć u Ładzi, dakładniej, blacha, u jahonaj maci. A ŭ vas doma budzie jak maksymum stary kavaler, jaki, moža być, zaviadzie sabie z časam sijamskuju kotku…

— Ty jak mały… — uzdychnuŭ Ładzia. — Heta toje samaje, što spračacca, ci isnuje Božaje dziciatka. Možaš sabie ŭ jaho vieryć, heta tvaja sprava, ale kali ty budzieš vieryć i ŭ Zuzanku, dyk z taboj, chłopča, usio jasna! Heta ŭžo patychaje Bohnicami4!

— Paŭtarycie nam jašče raz! — machnuli jany adnačasova aficyjantu.

— Ja tolki nie chacieŭ by, kab jana pamierła… Niejak falšyva było b tak jaje pazbavicca…

Honza maŭčaŭ.

— Abo razydzisia ź joj ty! Skažy maci, što jana nie chacieła dziaciej, bo jany byli b pieraškodaj u jejnaj ka¬rjery… Ci niešta ŭ takim duchu…

— Ja viedaju… Jaje pierajedzie mašyna… — ćviorda abvieściŭ Honza. — Ad jaje zastaniecca adno mokraje miesca!

— Nu ty j śvińnia! — skazaŭ Ładzia aburana. — Ty samaja naturalnaja biazdušnaja śvińnia!

— Aściarožniej u vyrazach! — pracadziŭ Honza skroź zuby. — Raiŭ by tabie ŭzvažvać kožnaje słova!

— Ty ŭžo, zdajecca, dobra ŭpiŭsia… Heta nia maje sensu, — z ahidaj machnuŭ Ładzia rukoj.

— Viasiołych Kaladaŭ!!! — kryknuŭ Honza histeryčnym falcetam i lasnuŭ ab stoł hrašyma. — Vielmi viasiołych Kaladaŭ tabie žadaju! I nie zabudźsia, blacha, padarunak!!! — pramyčaŭ jon ad dźviarej. Uvieś šynok na jaho ździŭlena azirnuŭsia.

Ładzia pryciahnuŭsia dachaty jakraz pierad viačeraj. Pryniaŭ duš, pramyŭ vočy bornaj vadoj i apranuŭ čystuju kašulu. Jašče raz uvažliva ahledzieŭ pakunačak ad Honzy, a potym na abhortcy zialonym flamastaram namalavaŭ jałovuju halinku, nad jakoj napisaŭ: «Matuli ad Zuzany».

— Jakoje na mianie sioleta ščaście zvaliłasia! Ja ŭžo dumała, što hetaj chviliny nikoli nie dačakajusia! Ach ty sakretnik! Ładzia, a kali ty jaje pryviadzieš pakazać? — spytała ŭ jaho maci, prybirajučy sa stała śviatočnuju parcalanu.

— Nia ŭsio tak prosta… — pramoviŭ jon surjoznym tonam i daliŭ sabie ŭ šklanku vina da samaha kraju. — Razumieješ, Zuzka zaraz krychu prychvareła…

* Pavodle tradycyjnych českich kaladnych vieravańniaŭ, uznaharodaj dla tych, chto na Ščodry dzień ad samaha ranku ničoha nia jeŭ, byvaje źjaŭleńnie załatoha parasiatka.

** Funkcyi Dzieda Maroza ŭ Čechii vykonvaje Božaje dziciatka (Ježnšek).

*** Vialiki handlovy dom u Prazie.

**** Klinika dla psychična chvorych.

Drukujecca z łaskavaj zhody aŭtara i vydaŭca.

Z českaj movy pavodle Petr Šabach: Svatvečer, in: Štastnė a veselė, Listen, Jihlava 2006 pierakłaŭ Siarhiej Smatryčenka

***

Petar Šabach

nar. u 1951 u Prazie. Aŭtar kala dziesiaci paśpiachovych knih (napr., «Jak patapić Aŭstraliju», «Haŭno haryć», «Pjanyja banany», «Babuli»). Pavodle niekatorych ź ich byli źniatyja mastackija filmy. Šabach svajoj tvorčaściu praciahvaje tradycyju českaj humarystyčnaj litaratury, zakładzienuju Jarasłavam Hašakam i raźvituju Karałam Pałačakam i Jozefam Škvorackim.

Hladzi inšyja apaviadańni z kaladnaje padborki
Alaksiej Baciukoŭ. Chto śmiajaŭsia apošnim
Śviatłana Kurs. Novy hod z Tolikam i Kolikam
Taciana Barysik. Malenstva pad horku kaciłasia
Alaksandar Apon. Kaŭbasa livernaja, palepšanaj jakaści
Rejmand Karver. Vidašukalnik
Uładzimier Lalkoŭ. Losy

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0