Adsutnaść znakaŭ prypynku niepaźbiežna stvaraje adčuvańnie niedahavoranaści i šmatznačnaści. Tak i ŭ naźvie zbornika Lery Som — «Svaboda Słova Zima». Piša Alaksandar Fiaduta.
Pra isnavańnie niedzie ŭ hłybini połackich paetyčnych zavadziaŭ paetki Lery Som ja daviedaŭsia ŭ 1993 h. u Daniecku ad tahačasnaj žonki majho pryjaciela Alaksieja Paniča. Śviatłana, žančyna relihijnaja i ekzaltavanaja, havaryła pra Leru z zachapleńniem. A pakolki pra hieahrafičnyja abšary «Respubliki Biełarusi» jana mieła nadzvyčaj apasrodkavanaje ŭjaŭleńnie, to paprasiła mianie pry sustrečy (Połacak dla jaje — niedzie ŭžo zusim blizka ad Miensku) pieradać Lery pryvitańnie. Karystajučysia nahodaj, pieradaju.
Połackija paety vyklikajuć pavahu svajoj kłanavaj kulturaj, naturalnaj dla ludziej, što adčuvajuć pryhažość połackaj Historyi, — Buraŭkin, Arłoŭ, Som. Praŭda, niama rodu biez vyrodu, i, čytajučy struhaninu čarhovaha naboru radkoŭ Navuma Halpiaroviča, razumieješ, što hetaja rybina daŭno pratuchła: nivodnaj śviežaj dumki, nivodnaha niezaciahanaha vobrazu. Lera Som tut chutčej paćviardžaje praviła. Jak i jaje papiaredniki pa połackaj halinie biełaruskaj paezii (heta kali adličvać sa Skaryny), jana nia schilnaja da nadumanaha eksperymentatarstva, zatoje farsić adcieńniami ryfmaŭ i suhuččaŭ.
Ty šybuješ štodzionna
U napramku da śmierci,
Pad biazładnaje skierca
Ty šybuješ štodzionna.
Nie tvaja zaviadzionka,
I piačatku nia ździerci:
U napramku da śmierci
Ty šybuješ štodzionna.
Padviarhajučysia niebiaśpiecy być u siamidziasiaty raz abvinavačanym u paetyčnaj praduziataści, dazvolu sabie pryhadać buraŭkinskaha «Sałaŭja» jak prykład idealnaha spałučeńnia alitaracyi i asanansu. Ale kali ŭ Hienadzia Mikałajeviča huki zvonkija, mužčynskija, jakija ŭznaŭlajuć klokat zakachanaha serca, to ŭ Lery Som u radkach čuvać šorach šaŭkovych sukienak biełaruskich šlachcianak, što adniekul z XIX st. danosicca — jakraz pierad tym, jak pany źmianili ich na mundzir i zapisalisia ŭ kahortu Emilii Plater.
Daŭhakosaja Panna! Kali b ja tolki viedaŭ,
Što čakaješ mianie da apošniaje zorki…
Ja pryjedu — ty čuješ? — adnojčy pryjedu,
Hruknu ŭ dźviery na zołku.
Daŭhakosaja Panna! Kali b ja tolki vieryŭ,
Što ty pomniš mianie bieź nijakaj nadziei…
Ja pryjedu. Adździačyš mnie mieraj za mieru —
Za biaździejnaść i dziei.
Nie z ramantyzmu pačałasia biełaruskaja paezija, majuć racyju maje apanenty, ale siońnia joj mienavita ramantyčnaha pačatku nie staje. Tolki ramantyzm — nie baroka, nie klasycyzm, tym bolš nie realizm — zdolny zaražać ludziej prahaj dziejańnia, vieści za saboj. Tak što prasłavuty sacyjalistyčny realizm u najlepšych svaich prajavach byŭ sacyjalistyčnym ramantyzmam, u najhoršych — sacyjalistyčnym klasycyzmam.
Lera Som ramantyčnaja ŭ najlepšych svaich vieršach, bo ŭ ich adčuvajecca imknieńnie da dziejańnia. Bo spakoj — forma niesvabody. Dziejańnie — dola svabodnaha čałavieka. I paetcy Som chočacca dziejańnia.
Kachańnie naradžaje niesvabodu,
A ja da voli pryvidnaj imknusia.
Ja bolej da ciabie nie dakranusia:
Kachańnie naradžaje niesvabodu.
I pamiać pra jaho ja źniščyć musiŭ,
Što pierad tym samota i niahody…
Kachańnie naradžaje niesvabodu,
A ja da voli pryvidnaj imknusia.
Paetka i vieršy piša, časam nie zrazumieješ — ci to ad svajho imieni, ci to ad imieni mužčyny, bo, jak joj zdajecca, mužčynu bolš ułaściva dziejańnie, bolš pasuje jano jamu. Ci to ad imieni narodu, niesvabodnaha ŭ svajoj lubvi. Kažuć, što narody sami siabie zaniavolvajuć, ulublajučysia ŭ charyzmatyčnych palitykaŭ. Z hetaha punktu hledžańnia luboŭ sapraŭdy sparadžaje niesvabodu. Pytańnie ŭ tym, jak vyzvalić narod ad hetaj lubvi.
Pryvidnaść svabody, što paŭstaje za dobra admieranymi i klasyčna vybudavanymi radkami Lery Som, — jak adsutnaść znakaŭ prypynku. Sensy vystrojvajucca na adsutnaści kosak, kropak, praciažnikaŭ. Try słovy ŭ naźvie zbornika — «Svaboda Słova Zima». Pasprabuj raźbiarysia, pra što jana havoryć. Ci to słova «zima» ŭ jaje svabodnaje, ci to svaboda słova źledzianieła niedzie na paŭdarozie ad lubvi da vyzvaleńnia ad lubvi? Ci to, narešcie, svaboda prychodzić razam ź zimoj?
Zima panuje na staronkach apošniaha zbornika paetki. Som začaravanaja jaje raźmieranaściu, lakaničnaściu.
Zima, jakaja adbyłasia, — čas dvuchkolerny, čorna-bieły, amal bieź niuansaŭ. I vieršy Som — nie pałotny, a mienavita hrafična dakładnyja, vyvieranyja linii, jakija pracinajuć prastoru čytackaj śviadomaści.
Kožny maje svoj strach,
Jak atrutnuju kvietku,
Kolki ŭłasnuju volu
Ty ni dakaraj.
Ja bajusia pračnucca
Ruskamoŭnaj paetkaj,
Opievajuŝiej
Sieviero-Zapadnyj kraj.
Hety strach — toj, zimovy, jaki vyrazna pracinaje śviadomaść, što dzielić śviet na svajo i čužoje. Jak praciah sprečki nakont movy viaščańnia «Niamieckaj chvali». Šmattydniovyja dyskusii — ništo ŭ paraŭnańni z hetym paetyzavanym stracham, hetaj apietaj žycharkaj samaha mitalahizavanaha ź biełaruskich haradoŭ niebiaśpiekaj straty svajoj identyčnaści, čałaviečaj i žanočaj. Tak čytaješ abjavy na apošniaj staroncy «Našaj Nivy»: «Mužčyna šukaje dziaŭčynu-biełarusku dla stvareńnia siamji». Nie pra etničnaje pachodžańnie havorka idzie, nie pra čyściniu kryvi — a mienavita pra ŭśviadomlenuju identyčnaść. Tamu, darečy, abjavy hetyja nie razdražniajuć, a naviavajuć niekatoruju melancholiju. Tak pa-ščamialoŭsku sinim zimovym viečaram naviavaje melancholiju, raptoŭna nabyŭšy koleravyja niuansy, śnieh.
Bo na samaj spravie identyčnaść — jašče adzin mit, jašče adna Atlantyda, jakoj užo nie padniacca ź minułaha ŭ naša mituślivaje «siońnia». Pra što buduć razmaŭlać viečarami hetyja mužčyna-biełarus i dziaŭčyna-biełaruska? Pra Biełaruś? Pieršy čas — napeŭna. A potym?
I ščaście akazvajecca efemernym, jak pieršy śnieh kožnaj zimy, što nadychodzić znoŭ.
My z taboj — nie zvyčajnyja ludzi,
Ty — z hierojaŭ, ja — słova na škle.
Pieravodu ŭ realnaść nia budzie:
Kazcy doŭha nia žyć pry śviatle.
I nichto tabie vydać nia zmusić
Moj adziny i žorstki sakret:
Z soncam ja da realij viarnusia,
Nielubimy realnym paet.
Heta — manifest zimovaj paetyčnaj tvorčaści. Słova na šybie — zapavietny vienziel pa paetyčnaj šerani, jaki jašče Taciana puškinskaja haračym palčykam svaim malavała. I viartańnie da realij štodzionnaha žyćcia — z rastałaj zimovaj kazki. Sonca źniščaje pryvidnuju vyraznaść linij. Kamień ucaleć ad jaho pramianioŭ zdolny, lod — nie.
Tužliva, baluča, młosna,
Śniažynki pierad vačyma…
Nia być tam — amal nievynosna.
Zastacca tam — niemahčyma.
Niemahčyma — tamu što zima nie byvaje viečnaj. I vyraznaść linij, ułaścivaja zimie, źnikaje pa miery adtavańnia čałaviečaj dušy i drevavych sokaŭ. Žyvomu ŭłaściva nievyraznaść — svaboda, kali viartacca da nazvy zbornika Lery Som.
Ale nievyraznaść — nieklasyčnaja. A paetcy Som, jakaja žyvie ŭ akružeńni pomnikaŭ Historyi i Kultury, chočacca klasyčnaści. Skazvajecca filalahičnaja adukacyja. I ažyvajuć napaŭzamierzłyja paetyčnyja formy, nakštałt vianka sanetaŭ, užo ŭ katory raz dabitaha Sofjaj Šach, — ale hety, somaŭski (ci somski — darujcie, Lera, nia viedaju, jak dakładniej) vianok raptoŭna ažyvaje, jak ažyvajuć u tancavalnym karahodzie śniažynki.
Kožny radok — klasyčnaj formy, jak śniažynka. Ale razam zaviruchaj jany pranosiacca pa biełaj prastory knižnaj staronki, kab zastacca ŭ pamiaci — Śniežnaj Karalevaj, čyja fihura i składajecca ŭ aślaplalnaj načnoj ciemry z tancu śniažynak.
Tak naradžajecca Kazka — taksama klasyčny žanr.
Ale danosicca strohi hołas aburanaj paetesy:
— Nie pišy pra mianie ničoha,
Bo ničoha i nie było…
Što zvadziła, što raźviało —
Nie pišy pra mianie ničoha.
Ci zraściecca tvajo kryło?
Ci adolejecca źniamoha?..
Nie pišy pra mianie ničoha,
Bo ničoha i nie było.
Darujcie, Alena Ŭładzimieraŭna, bolš pisać nia budu. Jak zahadajecie, Vaša Zaśniežanaja Vialikaść.