Amal praz dvaccać hadoŭ paśla jadziernaha vybuchu ŭ Čarnobyli vysokapastaŭleny čynoŭnik z MAHATE davodzić, što Čarnobyl — nia toje što nie najvialikšaja technahiennaja katastrofa XX st., a naahuł nijakaja nie trahiedyja. Tak, drabiaza, jakaja kali nie na karyść pajšła, dyk va ŭsiakim razie nia ŭ škodu…

U zdatnaj da ŭsiaho pryzvyčajvacca čałaviečaj śviadomaści Čarnobyl usio bolš pieraŭtvarajecca ŭ niejki symbal, vobraz, metafaru. Ale realny Čarnobyl — heta ŭsio ž jadzierny vybuch, vykid u žyvoje asiarodździe radyjaaktyŭnych elementaŭ, uździejańnie jakich viadzie da fizyčnaj i psychičnaj parazy ludziej. U hetym svaim uździejańni Čarnobyl nia moža sam skončycca, niejak tam sucišycca i supakoicca — ad jaho možna abaranicca tolki nastupam najnoŭšych technalohij, a kali ich niama, a ich niama, bo niamašaka na ich srodkaŭ, hrošaj, dyk sposab abarony zastajecca adzin — adstupleńnie… Što i robicca, kab zamanić voraha jak maha hłybiej na svaju terytoryju. Heta tradycyjnaja naša stratehija, u vyniku jakoj tolki ŭ adnoj siamji maich blizkich znajomych, Anatola i Natalli, stałasia tak, što čarnobylskuju puchlinu znajšli spačatku ŭ małodšaha syna, a paśla ŭ starejšaj dački. Puchliny vyrazali, a dziaciej pryznačyli ŭ invalidy. I pry hetym na dziaržaŭnym uzroŭni (va ŭnison z čynoŭnikami z MAHATE) nie saromiejucca davodzić, niby Čarnobyl, jak toj čort, nie taki ŭžo strašny, jak jaho malujuć, a asobnym ludziam radyjacyja moža pajści navat na karyść. Nu, vidać, majecca na ŭvazie toje, što ŭsie biełarusy — ludzi niejkija asobna-asablivyja.

Tak jość — i nie mahło, i nia moža być inačaj u Biełarusi, jakaja naśleduje dziaržaŭnyja tradycyi toj krainy, u jakoj mašyny, zbroja, naahuł luboje žaleza mieła svoj košt, svaju canu, i tolki čałaviečaje žyćcio nie kaštavała ničoha. Nu, zahinie dziesiać, dvaccać, tryccać miljonaŭ, pakładziecca trysta tysiač — ź ich, darečy, pałova biełarusaŭ — u samym kancy vajny na nikomu ŭžo nie patrebnych Zejełaŭskich vyšyniach, nu dyk što — baby novych narodziać. Zatoje pieršymi ŭ Berlin uvajšli, amerykancam klizmu ŭstavili.

U traŭni 1986 hodu, kali ja pryjechaŭ u Čarnobyl, tam tvaryŭsia sucelny bardak: usio nibyta achoŭvałasia — i nie było nijakaj achovy, možna było zaleźci choć u sam reaktar. Jašče navat nie paźbiranyja byli, vybucham vykinutyja z reaktara, kavałki hrafitavych stryžniaŭ — i ŭbačyŭ ja nie žaleznych robataŭ, a žyvych ludziej, apranutych u chałaty chimabarony (nibyta supraćradyjacyjnyja), maładych sałdacikaŭ, śmiertnikaŭ, jakija zvyčajnymi ščypcami z padoŭžanymi ručkami tyja hrafitavyja kavałki źbirali. Jany źbirali svaju śmierć, ale nie razumieli, što rabili, a tyja, chto razumieŭ i pasyłaŭ ich na heta, — razumieli, pasyłali i maŭčali. Maŭčali doŭha, a kali ŭžo vymušany byli niešta kazać, dyk kazanka taja ŭ vusnach samaha hałosnaha kiraŭnika dziaržavy Harbačova skiravałasia da Zachadu, da pierapałochanych niemcaŭ, francuzaŭ, belhijcaŭ, ale nie da svaich. Ubačyŭšy ŭvieś hety žach, ja spytaŭsia ŭ akademika Vielichava, jaki kiravaŭ tady (razam z akademikam Lahasavym) usimi i ŭsim u Čarnobyli: nu jak, skažycie, takoje moža być?! I jon davoli doŭha tłumačyŭ mnie sutnaść zakonu vialikich ličbaŭ… Paśla tłumačeńniaŭ ja skazaŭ jamu, što zrazumieŭ-taki sutnaść hetaha składanaha zakonu: baby novych narodziać.

Paźniej, užo pad vosień, ja pajechaŭ u Čarnobyl z kinahrupaj, i my źniali tam film, u jakim cenzary ź Ministerstva siaredniaha mašynabudavańnia — nazvu ž jakuju prydumali dla atamnaj pramysłovaści! — pakinuli tolki toje, što śviedčyła pra hieraizm i patryjatyzm (što, biezumoŭna, było), ale biez anijakich sałdacikaŭ sa ščypcami… Pierad hetym byli źniščany stužki, źniatyja hrupaj, u jakuju ŭvachodziŭ moj siabar Anatol Jaraś — jon pamior ad raku.

Naš film nijakavata było hladzieć, ale i ničoha ŭžo nielha było ŭ im vypravić: adźniatyja materyjały ŭ nas pazabirali. Tady ź inšaj tvorčaj hrupaj ja sabraŭsia ŭ Maskvu, kab zrabić teleprahramu z akademikam Lahasavym, ale, pakul my źbiralisia, jon skončyŭ žyćcio samahubstvam, paviesiŭsia. Niechta kazaŭ, što mienavita praz toje, što stałasia ŭ Čarnobyli (Lahasaŭ byŭ adnym z prajektoŭščykaŭ reaktaru), niechta nazyvaŭ inšyja pryčyny…

Źniali my ŭrešcie teleinterviju z akademikam Vielichavym, jaki, usialak zaciamniajučy sutnaść prablemy, usio staraŭsia pieraskočyć na vysakałobuju bałbatniu… Ale ŭsio ž na niekatoryja pytańni byŭ zmušany adkazać naŭprost. Ja spytaŭ: «Kali b navat nie ŭ 30-kilametrovaj zonie, a ŭ 100-kilametrovaj addalenaści ad jaje, dzie-niebudź na Mahiloŭščynie ci Homielščynie, žyŭ niechta z vašaj siamji, što b vy zrabili?..» I jon, pakruciŭšysia trochi vakoł roznaŭzroŭnievych dozaŭ radyjacyi, usio ž adkazaŭ: «Vyviez by, bo žyć tam nielha. Kali, viadoma, žyć, a nie pamirać…»

A my voś, chto nie pamior, žyviom… I karumpavanyja čynoŭniki z MAHATE razam z našymi dziaržaŭnymi kiraŭnikami davodziać, jak i ad pačatku davodzili, što Čarnobyl nam zusim nia ŭ škodu, kali nie na karyść.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0