Ale seksu pamiž nami bolš nie było. — Usiamu svoj čas! — lubiła havaryć jana… Apaviadańnie.

Našy pozirki sustrelisia. Jana pilna ŭhledziełasia, prymružyŭšy vočy, paśpiešliva adviarnuła hałavu i pašybavała ŭ bok Niamihi. Peŭna, maja persona nie ŭnušała davieru. Zrešty, ci moža ŭnušyć davier čałaviek, jakoha sustrakaješ treci dzień zapar u tym samym miescy i ŭ toj samy čas?

Pieršy raz, pazaŭčora, ja siadzieŭ na łaŭcy i čytaŭ hazetu. Jana prajšła mima, pakinuŭšy šlejf vodaru sałodkaj parfumy. Jaje abcasy adbivali chutki krok pa tratuarnaj plitcy, i ŭžo nieŭzabavie jana źnikła za muram Ratušy.

Na zaŭtra jana išła ŭ kampanii siabroŭki z boku kaviarni «Freski». Dziaŭčaty spračalisia. Maja nieznajomka niešta dakazvała, žestykulujučy rukami, pierachodziła na śmiech, a časam zadumliva zmaŭkała. Ja začaravana łaviŭ kožny ruch jaje zhrabnaha cieła. Vopratka padkreślivała ŭsie vyhody pastavy. Na joj byli błakitnyja, źlohku paciortyja džynsy i ružovaja, padpierazanaja čornym pasam, bluzka. Z-pad tonkaj materyi spakuśliva vypirali hrudzi. Nieznajomka pavodziłasia niazmušana i pa-žanočy ścipła, razam z tym — rašuča i samaŭpeŭniena. Ja pamiataju takich dziaŭčat ź pieršych kursaŭ universitetu. Jany tolki što vyrvalisia z-pad baćkoŭskaj apieki, raspravili kryły i adčuli siabie darosłymi. I niachaj tyja časy minuli, i mnie daŭno nie 18, ‒ tydzień tamu stuknuła 23, ‒ ja nie pierastaju zahladacca na maładych pryhažuń-pieršakurśnic. Ale jana była nie takaja, jak usie: ŭ joj było niešta niezvyčajnaje, nieziamnoje. Napeŭna, heta moj šaniec.

Ja spachapiŭsia i pasprabavaŭ jaje dahnać.

— Dzievuška! — kryknuŭ naŭzdahon.

Ale jana nie abiarnułasia. Rezka źviarnuła na pierachod, i ciapier ja moh dobra jaje razhladzieć. Jana była jašče bolš pryhožaja, čym pry pieršaj sustrečy. Na torbačcy svajoj nieznajomki ja zaŭvažyŭ vialiki bieły značak z nadpisam «Za Svabodu!» i pryšpilenuju bieł-čyrvona-biełuju stužku.

Uvieś viečar ja dakaraŭ siabie, što daŭ joj syści. I što takaja pieknaja dziaŭčyna robić u apazycyi? Ja nia moh zasnuć, mianie mučyli zdahadki.

Nazaŭtra ja pryjšoŭ ź vialikaj ružovaj hierbieraj. Spadziavaŭsia znoŭ jaje sustreć, uračysta ŭručyć kvietku, i ab usim raspytacca. Ale jana nie pryjšła. Na prypynku stajała babulka ź vialikimi kłunkami i zakłapočanym vyrazam tvaru. Jana viartałasia ź lecišča i čakała svajho aŭtobusa. Ja praciahnuŭ joj hierbieru. Žančyna raspłyłasia ŭ ščaślivaj uśmiešcy. Zdavałasia, joj nie daryli kvietak cełuju viečnaść.

2

 Mnie praciahnuli kantrakt. Užo treci hod ja pracuju fatohrafam u staličnaj hazecie «Minskij kuŕjer». Paśla treciaha kursu mianie ŭziali na praktyku, tak tam i zastaŭsia. Redaktar mnie asabliva daviaraŭ i pasyłaŭ na adkaznyja zadańni, dziaržaŭnyja sustrečy, presavyja kanferencyi, śviaty i parady. Płacili staŭku plus bonusy za kožny apublikavany zdymak. Mnie chapała na kvateru, pajeści, apranucca i vysłać hrošy baćkam, jakija vyžyvali na žabracki kałhasny zarobak.

Apošnija miesiacy prybaviłasia raboty. Ledź nie štodnia pasyłali na biessensoŭnyja i zbolšaha nikomu niecikavyja akcyi BRSM i bryfinhi haradskich čynoŭnikaŭ. A viečaram ja prahulvaŭsia pa horadzie i cikavaŭ pryhožyja kadry. I što raz, jak ja prachodziŭ paŭz Płošču Svabody, ja raźličvaŭ ubačyć jaje ‒ svaju nieznajomku.

Siońnia ŭ redakcyi płaniorka. Šef źbiraje ŭsich supracoŭnikaŭ. «Jaŭka ŭsim abaviazkavaja!» — značyłasia ŭ elektronnym liście, jaki pryjšoŭ pa rassyłcy. Usie sabralisia, čakali redaktara, razmaŭlali.Uładzimir Hienadźjevič maŭkliva zajšoŭ u pakoj, dastaŭ stos papieraŭ i ŭsich pavitaŭ.

— Nieŭzabavie prezydenckaja vybarčaja kampanija. Mnie nieabchodna davieści da vas plan raboty.

U planie značylisia intervju z čynoŭnikami, deputatami, meram Minska, asobnymi spartoŭcami, repartaž pra budaŭnictva Nacyjanalnaj biblijateki i handlovaha centru «Stalica». Usie materyjały pavinny być padadzienyja ŭ vyklučna pazytyŭnym klučy i supravadžacca ślohanam ahulnanacyjanalnaj kampanii «Za Biełaruś!»

— Buduć akcyi, sutyčki ź milicyjaj, nu vy razumiejecie… Nijakaj samadziejnaści! I nia daj Boža chto z vas papadziecca, imhnienna vyleciecie z raboty, — papiaredziŭ šef i vytrymaŭ mnahaznačnuju paŭzu. Płaniorka zakončyłasia i ŭsie pačali raściahvacca pa kabinetach. Ja padumaŭ pra svaju nieznajomku. Nia lohka joj prychodzicca…

3

Užo try miesiacy nie było viestak ad majoj nieznajomki. Na płoščy jana bolš nie źjaŭlałasia. Žyćcio i biez taho biła klučom, šmat pracy, a tamu ja ŭžo amal źmiryŭsia, što nam nie daviadziecca paznajomicca.

Pračnuŭsia, a siomaj, zrabiŭ tosty z syram, zvaryŭ kavy i paploŭsia na pracu. Času stavała, a tamu zamiest tradycyjnaj maršrutki pajechaŭ na tramvai. Kaliści heta byŭ moj lubimy vid transpartu, ja jeździŭ z adnaho kanca horada ŭ inšy, — ź Zialonaha Łuhu ŭ Sierabranku, ź Miaśnikova da Kamsamolskaha voziera, — razhladaŭ ludziej i krajavidy. A byvała, zabiralisia ź dziaŭčynaj u samy kaniec vahona i padoŭhu całavalisia.

Tramvaj byŭ zapoŭnieny i pa-ranišniamu maŭklivy. Adna kanduktarka biehała ad dźviarej da dźviarej, raśpichvajučy pasažyraŭ, niby bajučysia kaho prapuścić. Sprytna chapała hrošy, davała talončyk i niesłasia da nastupnaj «achviary». Nieŭzabavie dajšła čarha j da mianie. Ja praciahnuŭ joj tysiačnuju kupiuru:

— Adzin talončyk, kali łaska! ‒ skazaŭ ja padrseślena pa-biełarusku.

Jaje pozirk nabryniaŭ razhublenaściu i varožaściu. Ja paŭtaryŭ. Kanduktarka hladzieła na mianie, jak na inšaplanetnika. Niamaja scena tryvała niekalki sekundaŭ, paśla taja niešta fyrknuła, schapiła tysiaču, dała reštu i źbiehła ŭ inšy kaniec vahona.

Jašče z tramvaja ja zaŭvažyŭ, što ŭzdoŭž praspektu, ad vychadu z metro da kramy «Akijan» rastaŭlenyja ščyty z partretami kandydataŭ. Na poŭnuju moc išła prezydenckaja kampanija. Ja, daliboh paśmiejvaŭsia z usich hetych ahitataraŭ, jakija čaplalisia da prachožych.

Nasustrač mnie išła dziaŭčyna. Mnie padałosia, ja bačyŭ hety tvar raniej. Peŭna, peŭna heta jana — taja samaja nieznajomka, jakuju ja sustreŭ la Ratušy. Jana pakazała mnie partret kandydata, ‒ i zahavaryła

zavučanymi frazami:

— U sakaviku 2006 hodu buduć vybary. My źbirajem podpisy za adzinaha kandydata ad demakratyčnych siłaŭ Alaksandra Milinkieviča.

Ja nia viedaŭ, čamu bolš ździŭlacca: raptoŭnaj sustrečy, jaje pryhažości ci tamu, što jana razmaŭlaje sa mnoj pa-biełarusku.

Na joj byli karyčnievyja bociki, abciahvajučyja karyčnievyja džynsy, velvetavaja kurtačka pad koler botaŭ, błakitny šalik i beret. Navat u zimovaj vopratcy jana nie hublała svajoj abajal-

naści. Pravilnyja rysy tvaru, vyciahnuty nos, vypukłyja ružovyja vusny i rumianyja ščoki. Jana była biez kasmetyki! Dziaŭčyna ŭtaropliva hladzieła na mianie. U jaje byli niezvyčajnyja vočy: adno karyčnievaje, a druhoje — pałavinistaje, zialona-karyčnievaje. Jak joj heta pasavała!

Ja nie stryvaŭ i apuściŭ pozirk. Dziaŭčo, vidać, padumała, što ja z tych abyvatelaŭ, jakija štodnia chodziać na pracu i ničym bolš nie cikaviacca.

— Pastaŭcie podpis u padtrymku Alaksandra Milinkieviča, adzinaha kandydata ad demakratyčnych siłaŭ, — paŭtaryła jana bolš nastojliva i hučna, kab ja ŭžo peŭna pačuŭ. Ja ŭśmichnuŭsia.

— Jak ciabie zavuć? — zapytaŭsia ja i było vidać, jana razhubiłasia ad niečakanaha pytańnia.

— Liza.

Jana pačyrvanieła, ale vačej nie advaročvała. Ja paciahnuŭsia, kab raśpisacca, ale Liza mianie spyniła.

— Patrebny vaš pašpart.

— 

4

Spačatku mianie pravieryli na nadziejnaść. Dali stos ulotak, mapu z paznačanymi damami, jakija treba zakidać.

Ź Lizaj my bačylisia na «štabie». Heta była zvyčajnaja pravatnaja kvatera ŭ Sierabrancy. Amal štodnia nas źbirałasia čałaviek 20. My raspaŭsiudžvali ŭlotki, razdavali niezaležnuju presu, rasklejvali nalepki, abychodzili kvatery, ahitavali dy źbirali podpisy, ładzili sustrečy ź Milinkievičam. Nieŭzabavie pačali vypuskać samvydat «Volnaja Sierabranka», dzie ja byŭ štatnym fatohrafam.

Ja chutka z usimi pasiabravaŭ i mnie daviarali novuju i novuju pracu. Usio całkam dabraachvotna, nichto nie atrymoŭvaŭ ni kapiejki. Ale bolš za ŭsio mnie padabałasia słuchać Lizu. Jana kaardynavała zbor podpisaŭ. Liza zaŭždy havaryła na čyściutkaj biełaruskaj movie. Ale heta była nie sterylnaja mova teleradyjodyktaraŭ i nie trasianka školnaj nastaŭnicy. Jana ŭmieła padbirała słovy. Ja začaravana naziraŭ za jaje mimikaj, i kali našy pozirki sustrakalisia, jana mnie padmirhvała. Biełaruskaja mova z vusnaŭ Lizy hučała vielmi seksualna. Adnojčy ja joj skazaŭ pra heta, a ŭ adkaz jana pyrsknuła rohatam.

Ja ŭsio bolš pryvykaŭ da svajho novaha amplua. Mnie padabałasia toje, čym ja zajmaŭsia. A ŭ Lizie ja bačyŭ biełaruskuju Žannu D'Ark, hatovuju achviaravać žyćciom dziela Biełarusi. Niahledziačy na maje sproby, Liza zaŭždy trymała dystancyju i redka padpuskała da siabie, a ŭsie razmovy pra asabistaje pieravodziła na žart.

5

Ličycca, ludzi achvotniej padpisvajucca, kali chadzić parami — chłopiec i dziaŭčyna. My padzialili akruhu i vykinuli, chto z kim pojdzie. Mnie vypała chadzić ź Lizaj u dzieviacipaviarchoviku pa Rakasoŭskaha. U nas atrymaŭsia vydatny tandem. Jana razmaŭlała z vybarnikami, raskazvała pra kandydata, a ja zapaŭniaŭ padpisnyja listy.

Nie abyšłosia biez pryhodaŭ: u adnoj kvatery pačastavali torcikam i padaryli knižku ź vieršami; U inšaj my natrapili na siamju čynoŭnika. Jany hrazilisia vyklikać milicyju i ledź nie spuścili na nas sabaku…

Zakončyli, a 9-aj viečara i ja prapanavaŭ Lizie prahulacca. Išli moŭčki. Upieršyniu my zastalisia sam-nasam, i ja bajaŭsia ŭsio sapsavać. My pryjšli na toje ž miesca, dzie ŭpieršyniu pabačylisia — Płoščy Svabody. Stomlenaja, Liza sieła na łavačku. Ja dastaŭ zdymač, kab jaje sfatahrafavać. Miesiacovaje śviatło padkreślivała abrysy jaje tvaru, vypukłyja vusny, a lichtary pakidali na asfalcie vyciahnuty cień. Ščoŭk!

— Navošta ty heta zrabiŭ? — aburyłasia Liza, ale praciahvała nieruchoma siadzieć na łaŭcy.

— Chiba ja nie kazaŭ, što pracuju fatohrafam i łaŭlu pryhožyja imhnieńni?

— I čym ža hetaje imhnieńnie pryhožaje? — ciapier užo zaihryvajučy zapytała dziaŭčyna.

— Taboj. Ty pryhožaja.

— Idzi siudy. Pasiadzi sa mnoj pobač.

My siadzieli na łaŭcy i moŭčki nazirali za prachožymi dy mašynami. Pa horadzie błukali parački zakachanych, a za kalonami Ratušy całavalisia chłopiec ź dziaŭčynaj. Jany trymalisia za ruki i havaryli adno adnamu piaščotnyja słovy.

Ja aściarožna kranuŭsia ruki Lizy, ale jana ŭviarnułasia, zrabiŭšy vyhlad, što choča dastać mabilnik.

— Ty mianie zusim nia viedaješ, — jana bolš nie ŭśmichałasia.

Ja dapytliva zirnuŭ na jaje. Liza pierabirała rukami pasmačku vałasoŭ, i pra niešta napružana dumała.

— Ty zajmajeśsia hetym usim tolki vyklučna dla mianie. Dumaješ, ja nia baču?, — jana havaryła spakojna i ŭpeŭniena, niby tłumačyła vybarniku našu prahramu, — a dla mianie heta žyćcio, razumieješ? Ja pryjšła da hetaha sama. Ja čytała biełaruskuju litaraturu — Kołasa, Kupału, Arsieńnievu, Hienijuš. Ź ich tvoraŭ ja čerpała natchnieńnie i luboŭ da biełaruskaj movy i kultury. Ja była zakachanaja ŭ Alesia Zahorskaha i Andreja Łabanoviča, ujaŭlaješ?

Našu klasu pieraviali na rasiejskuju movu, tak prahałasavali baćki, a dyrektara, jaki razmaŭlaŭ pa-biełarusku, zvolnili.

My ź siabram Maksam arhanizavali dramhurtok, stavili spektakli pa Karatkieviču i Kupału, ładzili čytańni ŭ honar Bykava i Arsieńnievaj. Heta nie padabałasia kiraŭnictvu, hurtok začynili. Baćkoŭ vyklikali ŭ škołu i raspaviali pra mianie niaviedama što, niby ja isłamskaja terarystka.

Nasupierak voli baćkoŭ ja pastupiła ŭ Biełaruski humanitarny licej imia Ja. Kołasa. Praz dva hady jaho začynili, my vučylisia padpolna. Tady ja i zaniałasia hramadskaj dziejnaściu, pajšła ŭ «Małady Front».

Liza spyniła havaryć, pahladzieła na miesiac, na mianie, uzdychnuła. I miakka uśmichnułasia.

— Tak, na čym ja spyniłasia? Dyk voś. U Maksa, ź jakim my ładzili dramhurtok, praviali pieratrus, a potym jaho źbili na łancuhu nieabyjakavych. Ja vyklikała «chutkuju», i jaho zabrali ŭ špital. Ja hatova była razarvać hetych pačvaraŭ! Potym ja zakončyła licej, zdała eksternam 30 ispytaŭ. Usie na «vydatna». I pastupiła ŭ «Kulok». Ja chaču stać aktrysaj. Voś takaja maja historyja.

Ja byŭ uražany. Hetaja dziaŭčyna za svaje 19 hod pieražyła stolki, kolki nie zdarajecca za ŭsio žyćcio.

— Ty praz mnohaje prajšła. Ja zachaplajusia taboj.

Liza moŭčki hladzieła na zorki.

— A dzie jon ciapier? — zapytaŭ ja.

— Chto?

— Nu toj chłopiec, Maks, ź jakim vy rabili dramhurtok?

— Nia viedaju, — vidavočna, Liza nie chacieła pra heta razmaŭlać. — U jaho pačalisia prablemy, i jon adyšoŭ ad spravaŭ… A davaj pojdziem kudy sahrejemsia, ha? A to ja zusim źmierzła.

My pajšli ŭ niadaŭna adčynienuju kaviarniu la kinateatra «Pieramoha» z ramantyčnaj nazvaj «Maja darahaja». Zamovili pa harbacie, kilišku biełaha vina. Liza ŭziała ŭźbityja viarški z kavałačkami fruktaŭ.

U asnoŭnym havaryła jana. Ja začaravana słuchaŭ. Toje, što ja čuŭ, nia ŭpisvałasia ŭ moj śvietahlad, prymušała zadumacca.

— Ty razumieješ, što ničoha nie dajecca prosta tak? Za svabodu, jak i za kachańnie, treba zmahacca. — tut jana sierbanuła harbaty j zapluščyła vočy ad zadavalnieńnia. — Viedaješ, ja raniej nikomu nie raspaviadała pra siabie. Tolki tabie. Razumieješ?

Liza dapytliva hladzieła na mianie raznakalarovymi vačyma. Cikava, jana bačyć śviet taksama ŭ roznych kolerach?

Ja adčuŭ, što pierada mnoj biezabaronnaja dziaŭčyna, jakoj patrebna apieka i dapamoha. Uva mnie miašałasia baćkoŭskaja kłapatlivaść ź junackaj žarśćiu. Ja chacieŭ stać jaje abaroncam i pravadnikom.

— Liza, ty cud! Možaš mnie całkam davierycca.

Ja pravioŭ jaje da tramvajnaha prypynku. My išli, trymajučysia za ruki. Našy palčyki splatalisia ŭ zamku. Časam Liza ściskała ruku macniej, i ŭ mianie pa ciele prabiahali dryžyki.

Na raźvitańnie ja pasprabavaŭ jaje pacałavać. Ale jana paviarnuła hałavu tak, što ja tyknuŭsia ŭ vucha. Tady Liza šapnuła:

— Da sustrečy, luby!

6

 Mnie pryjšło sms: «U niadzielu ŭ 20.00 tam ža. Pojdziem u kino."

Ja sabraŭsia zahadzia. Nadzieŭ harnitur, zaviazaŭ halštuk. Liza, jak i naležyć dziaŭčynie, na spatkańnie spaźniłasia. Ja ŭručyŭ joj bukiet halandskich ciulpanaŭ — heta jaje lubimyja kvietki.

— Siońnia my idziem na Ryčarda Hira. Na moj pohlad, heta najlepšy amerykanski aktor. Niahledziačy na svoj uzrost, jon nie hublaje mužčynskaj abajalnaści, — uračysta abviaściła Liza i ŭručyła mnie 2 kvitki ŭ «Pijaner», film nazyvaŭsia «Davajcie patancujem!». Jak ja zrazumieŭ, Liza jaho ŭžo hladzieła, i nie adzin raz.

Šukać miescy nam nie pryjšłosia: u nas byŭ pieršy šerah.

— Tut nichto nam nia budzie zaminać! — jana skinuła ź siabie kurtku i ŭładkavałasia ŭ kreśle.

Liza zachoplena hladzieła, śmiajałasia i płakała razam z aktorami, ščyra pieražyvała za ŭsio, što adbyvałasia na ekranie. A ja ŭpotajki naziraŭ za joj. Raptam ja adčuŭ Lizinu ruku ŭ siabie na kalenie. Pa maim ciele prabiehli dryžyki, i ja imhnienna ŭzbudziŭsia. Aściarožna abchapiŭ jaje abiedźviuma rukami za stan, i my pacałavalisia. Liziny ručki ślizhanuli mnie pad kašulu. Ja žarsna całavaŭ jaje vusny, ruki i šyju. A jana łaščyła moj tors. Jaje dałoni byli haračyja i miakkija. Majo cieła patrabavała praciahu.

Da nas padyšła žančyna z bedžam i nastojliva paprasiła pakinuć zalu. My nia stali piarečyć.

Na vulicy išoŭ drobny ciopły doždž. Jana ŭziała mianie za ruku, i my pabiehli. Nieŭzabavie my apynulisia na prypynku. Liza ścisnuła maju ruku i paciahnuła za saboj u tramvaj. My stajali ŭ kancy vahona, łaščylisia i całavalisia. Jaje vusny idealna pasavali da maich. My byli ź joj adnym cełym.

Liza pryviała mianie ŭ adnapakajovuju kvateru, jakuju, vidavočna, zdymali studenty: dva łožki, dva stały, šafa, tumbačka, lusterka i stos knižak prama na padłozie. Na ścienach — postery N.R.M., «Vaładar piarścionkaŭ», Ryčyrd Hir, a nad łožkam — bieł-čyrvona-bieły ściah, prykołaty da śvietła zialonych špaleraŭ značakami «Za svabodu».

— My zdymajem kvateru z adnahrupnicaj. Ale siońnia jana ŭ svajho chłopca. My zusim adny…

Liza padyšła da mianie tak blizka, što ja moh adčuć jaje dychańnie. Ja chacieŭ pacałavać jaje, ale jana raptoŭna zrabiła krok nazad. Ja zapytalna zirnuŭ na jaje. Liza adviała vočy i skazała:

— Chadziem na kuchniu!

Ladoŭnia była abklejena nalepkami i mahnicikami z vyjavami roznych haradoŭ, a na plicie stajaŭ vialiki rondal z kampotam. Jana zavaryła dźvie harbaty «karkade» i dastała skrynačku višniovych cukierak. Niekalki chvilinak panavała cišynia, čułasia tolki pasiorbvańnie harbaty.

— Ja tabie kazaŭ, što ŭ ciabie niezvyčajnyja vočy? — skazaŭ, kab niejak spynić niaŭtulnaje maŭčańnie.

— Užo sotniu razoŭ, durnieńki!

Jana padyšła i sieła mnie na kaleni tak, što jaje hrudzi akazalisia nasuprać majho tvaru. Na Lizie nie było stanika, i smočki spakuśliva vypirali z-pad lohkaj koftački.

— Ty kachaješ mianie? — zapytała jana, kranajučysia svaimi vusnami da maich.

— Ja ciabie vielmi kachaju…

My pacałavalisia. Kožny jaje dotyk byŭ napoŭnieny piaščotaj. Jaje ruki pavolna rasšpilvali maju kašulu. Liza dazvoliła ściahnuć ź siabie koftačku, i ciapier jana siadzieła ŭ mianie na kaleniach u taniusieńkaj majačcy i hładziła svaimi piaščotnymi rukami maju śpinu. Ja apantana całavaŭ jaje plečy, šyju, vusny i skvapna ŭdychaŭ vodar jaje cieła. Liza pachła miodam z małakom. I ja nia moh zrazumieć — heta parfuma, šampuń ci naturalny pach skury… Ad hetaha vodaru ja pjanieŭ.

Ja ŭstaŭ i prycisnuŭ jaje da ściany. Supolnymi namahańniami my ściahnuli reštu vopratki. Liza stajała pierada mnoj u adnych majtkach. Jana była čaroŭnaja i biezabaronnaja, jak aniołak, jaki spuściŭsia na ziamlu. Ja šapnuŭ joj:

— Chaču ciabie! — i žarsna pacałavaŭ u vusny.

Ja apuściŭ ruku i pačaŭ łaščyć jaje nižej žyvata. Liza hučna dychała i vyhinała śpinu padobna kotcy. Ja aściarožna zapuściŭ ruku pad majtki. Tam było mokra i horača. Liza sudarhavata schapiła mianie za ruku i, hlanuŭšy ŭ vočy, skazała:

— Heta ŭ mianie pieršy raz…

— Nie chvalujsia, miłaja. Daviersia mnie…

My viarnulisia ŭ pakoj. Ja piaščotna ŭziaŭ Lizu na ruki i akuratna pakłaŭ na łožak. Dziavočaje cieła kałaciłasia, a skura pakryłasia dryžykami, što nadavała jamu jašče bolš seksualnaści. Jana hladzieła na mianie spałochanymi i razam z tym zakachanymi vačyma. Ja akuratna ściahnuŭ jaje majtki i nyrnuŭ pad koŭdru.

Liza vyciahnuła ruku i pahasiła śviatło…

* * *

Naranicu, pakul Lizačka sałodka spała, ja padsmažyŭ tosty z syram i prynios ich joj u łožak z kubačkam kavy.

Hetaj nočču Liza stała žančynaj. Majoj žančynaj. Ja kachaŭ jaje ŭsim sercam. Ciapier nas nichto i ništo nia zmoža razłučyć!

7

Za apošnija try miesiacy my ź Lizaj mocna zblizilisia, sustrakalisia niekalki razoŭ na tydzień, chadzili ŭ kino i teatr, prosta špacyravali pa načnym Miensku. Ale seksu pamiž nami bolš nie było.

— Usiamu svoj čas! — lubiła havaryć jana i pieravodziła razmovu na inšuju temu. Zrešty, ja nie nastojvaŭ.

Paśla vybaraŭ u znak pratestu moładź razharnuła namiotavaje miastečka. Liza tam pravodziła kruhłyja sutki, a ja padjaždžaŭ paśla pracy. Hetaj nočču stajali niekalki socien čałaviek, zbolšaha — moładź. Ja byŭ u łancuhu ačapleńnia, a Liza raznosiła haračyja kavu i harbatu.

— Kali što — sustrakajemsia la Ratušy! — skazała Liza i rastvaryłasia ŭ natoŭpie. Joj pryjšłosia kryčać: z dynamikaŭ hrała muzyka, a ź inšaha boku sprabavali mitynhavać. Ja nie adčuvaŭ ruk, vušy i nos zamierźli. Ciaham apošnich dzion tempieratura nie padymałasia vyšej 20 stopniaŭ marozu.

Raptoŭna pasiarod nočy padjechali aŭtazaki — vialikija ciomna-zialonyja «MAZy» dla razvozu aryštantaŭ. Z mašyn pasypalisia specnazaŭcy i ŭziali nas u ščylnaje kalco.

— Priedstavitielej sriedstv massovoj informacii prosim vyjti za ocieplenije sotrudnikov milicii! — abvieścili pa hučnaj suviazi i ŭ natoŭpie zapanavała panika.

I tut ja zrazumieŭ, što ŭsio vielmi surjozna. Ja adrazu staŭ šukać Lizu, ale jaje nidzie nie było. Ja huknuŭ, ale biez adkazu. U mianie było žurnalisckaje paśviedčańnie, ja moh syści, ale zastaŭsia ŭ łancuhu. Liza by mnie prosta nie prabačyła.

Niechta skamandavaŭ, i my sieli na plac. Pačuŭsia žanočy lamant i jenk. Ludziej vyciahvali za ruki i nohi, biescyrymonna kidali ŭ mašynu. Tych, chto supraciŭlaŭsia, bili nahami pa žyvacie. Dziaŭčat chapali za vałasy i ciahnuli pa tratuarnaj plitcy. Pry hetym ich abzyvali «hnidami» i «sučkami». U adnaho chłapca ŭvieś tvar byŭ zality kryvioj. Jon lažaŭ na asfalcie i hladzieŭ mnie ŭ vočy, niby prasiŭ dapamohi. Jaho padniali za kurtku i zakinuli, jak i inšych, u aŭtazak.

Na Akreścina nas pastavili ŭzdoŭž ściany i pačali afarmlać. Vačyma ja šukaŭ Lizu, ale dziaŭčat siarod prysutnych nie było. Napeŭna, ich trymajuć niedzie asobna. Ja tak i nie dastaŭ žurnalisckaje paśviedčańnie…

Na zaŭtra nas, čałaviek 40, zapichnuli ŭ stareńki «Łazik» i advieźli ŭ sud. Razhlad spravy doŭžyŭsia 5–7 chvilinaŭ. Suprać mianie śviedčyli dvoje specnazaŭcaŭ, jakich ja bačyŭ upieršyniu. Zrešty, jak i jany mianie. Pavodle ich «pakazańniaŭ», ja byŭ pjany i prystavaŭ da prachožych. Mnie, jak i bolšaści zatrymanych, dali piatnaccać sutak.

U kamery, raźličanaj na dziesiać aryštavanych, nas było dvaccać. Choładna i ciesna. Pieradačy zabaronienyja. Ale samaje ciažkaje — niedachop infarmacyi. My chacieli viedać, što nasamreč adbyvajecca? Ci

jość chto na płoščy?

Nichto z maich sukamernikaŭ nia viedaŭ pra los Lizy, ale ŭsie ščyra supieražyvali. Nie dapamoh i turemny telefon — ventylacyjnaja šachta, jakaja złučaje ŭsie kamery na paviersie.

Apoŭdni vyvieli na kalidor na pryjom da feldšarki — paŭnavataj žančyny ŭ hadach i vialikich akularach. Jana mierała cisk i tempieraturu. Kali zavodzili nazad u kameru, ja pačuŭ znajomy hołas: heta była Liza!

Na treci dzień u susiedniuju kameru padkinuli troch čałaviek. Ich zabrali pad čas šeścia 25 sakavika. Kažuć, Lizie dali siem sutak.

8

A treciaj nočy pačali vyzvalać. Nas sustrakali z šampanskim. Było mnostva ludziej: žurnalisty ź mikrafonami i telekamerami, palityki, dyplamaty, paplečniki, u tym liku tyja, chto ŭžo adsiedzieŭ svaje «sutki».

Ale toj, kaho bolš za ŭsio prahnuŭ pabačyć, dumki ab jakoj sahravali ŭvieś hety čas, nie było.

Jaje mabilny telefon taksama nie adkazvaŭ. Usie tolki paciskali plačyma. Niaholeny i niamyty, ja adrazu ž uziaŭ taksoŭku i palacieŭ u Sierabranku da jaje na kvateru. Mnie adčyniła zaspanaja zhrabnaja blandynka ŭ biełaj mužčynskaj kašuli. Było vidać, jana nie adna.

— Prabačcie za rańni čas, a dzie Liza? — zapytaŭ ja, padumaŭšy, ci nie pamyliŭsia adrasam.

— Ja ŭžo tydzień jaje nia bačyła, — dziaŭčyna zrabiła paŭzu. — Chiba nie z taboj?

Ja paviarnuŭsia na vychad, ale dziaŭčyna schapiła mianie za ruku:

— Słuchaj, jak daviedaješsia što ź Lizkaj, paviedami. Ja vielmi chvalujusia.

Ja kiŭnuŭ.

Pad ranicu viarnuŭsia dadomu i zalez pad duš. Ja cior siabie myłam i viachotkaj, ale turemny pach nie sychodziŭ. Ad mianie patychała tytuniem i mačoj.

Ale dzie jana mahła źniknuć?

A vośmaj ranicy pačaŭ abzvońvać siabroŭ i paplečnikaŭ, adździaleńni milicyi i špitali — nichto ničoha nia viedaŭ. Heta tolki ŭ našaj krainie siarod biełaha dnia moža źniknuć čałaviek i nichto ničoha nie daviedajecca.

Ja adčuŭ siabie samotnym i kinutym, u hałavu leźli niepryjemnyja dumki. Niaŭžo jana vyrašyła syści ad mianie, ničoha nie skazaŭšy?

I tut ja ŭzhadaŭ apošnija słovy, jakija Liza skazała pierad razhonam miastečka: «Kali što — sustreniemsia la Ratušy!»

Užo praz paŭhadziny ja byŭ na miescy. Pračakaŭ da poźniaha viečara. Jana tak i nie pryjšła. Ja ŭhladaŭsia ŭ paŭzmrok vulicy, zdavałasia: «Jana! Heta dakładna jana!» Bieh nasustrač i kožny raz prasiŭ prabačeńnie ŭ źbiantežanaj nieznajomki: pamyliŭsia.

9

 Mianie zvolnili z pracy, nie praciahnuŭšy kantrakt. Da baćkoŭ prychodzili z KDB, raspytvali pra mianie i pahražali prablemami. Potym pamior dzied — moj lubimy dziadula, jaki pryščapiŭ mnie luboŭ da Biełarusi, navučyŭ mianie być ciarplivym i sumlennym. Jaho śmierć była niečakanaj, i ja doŭha nia moh pryjści ŭ siabie.

Siońnia roŭna dva hady, jak ja ŭpieršyniu sustreŭ Lizu. Jana źmianiła moj śvietahlad i majo žyćcio. Ja zahavaryŭ pa-biełarusku, zdabyŭ novych siabroŭ, navučyŭsia zmahacca za svaje pravy. My kachali adno adnaho bolš za ŭsio na śviecie. A potym jana źnikła, prapała, nie pakinuŭšy i śleda svajoj prysutnaści. Jana zastałasia tolki ŭ maim sercy… Mnie zdajecca, ja ŭsio jašče kachaju…

A moža być, heta była iluzija, fantom? I našaje kachańnie — usiaho tolki płod majoj chvoraj fantazii? Niaŭžo ja musiŭ prajści praz heta piekła, kab zrazumieć sapraŭdnuju kaštoŭnaść svabody i ščyraha kachańnia?

Ja siadzieŭ na parapecie i puskaŭ kamieńčyki pa vadzie. Pa cichaj Śvisłačy razychodzilisia chvali. Niedzie ŭdalečyni kračali kački.

10

U Siadzibie — bazavy seminar dla novych siabraŭ. Poŭnaja zala, pieravažna chłapcy i dziaŭčaty 16–18 hadoŭ. Balšyniu ja bačyŭ upieršyniu. Pačali sa znajomstva, kožny musiŭ raspavieści, jak pryjšoŭ da Biełaruščyny i čym choča zajmacca ŭ arhanizacyi.

Alesiu siamnaccać. Vučycca na pieršym kursie fiłfaka BDU.

— Maja dziaŭčyna ŭžo niekalki hod u Maładym Froncie. Jana mianie i zaraziła ŭsioj heta spravaj, — jon havaryŭ pa-biełarusku z pamyłkami, ale było vidać — starajecca.

U Alesiu ja paznaŭ siabie dvuchhadovaj daŭniny. Kali b nia Liza, ja i dalej by siadzieŭ u łukašenkaŭskaj haziecioncy, a moža, staŭ by sakratarom BRSM. U lubym razie, ja byŭ by pa inšy bok barykadaŭ.

Ja zajšoŭ ŭ padjezd svajho doma i zvykła sunuŭ mieziniec u dzirku paštovaj skryni. Na majo ździŭleńnie, jon na niešta natyknuŭsia. Tam było piśmo. Na dvuch markach — partret Adama Mickieviča i podpis: «Poczta Polska». Zvarotny adras nie paznačany.

U kapercie byŭ kartonny zaprašalnik na polskaj movie:

«11 vieraśnia ŭ 19.00 u Pałacy Kultury i Navuki (Varšava) adbudziecca premjera spektaklu «Hražyna» pavodle adnajmannaha tvoru Adama Mickieviča. Zaprašeńnie na dźvie asoby."

Z advarotnaha boku napisana ad ruki: «Ja ŭ hałoŭnaj roli. Abaviazkova pryjaždžaj! Liza».

Ja byŭ raźjušany: jana źnikła na dva hady, a zaraz, jak ni ŭ čym nie byvała, dasyłaje zaprašalnik na čortaŭ spektakl. Ale ja nia moh nie pajechać. Ja ŭsio jašče jaje kachaŭ. Ja spadziavaŭsia…

11

Na miažy mianie prašmanali: vyvieli z kupe ciahnika, raspranuli, pravieryli torby i kišeni, jak u kryminalnika. Navat u turmie ja nie adčuvaŭ takoha prynižeńnia.

U teatralnaj zali było šmatludna, u asnoŭnym — studenckaja moładź. Liza vielmi pasavała na rolu Hražyny. Zdavałasia, Mickievič pisaŭ mienavita pad jaje. Žančyny na pieršych šerahach płakali. Aktoraŭ trojčy prasili na bis.

U bufecie častavali vinom i šampanskim. Z słužbovaha vyjścia pakazałasia Liza. Jaje adrazu ž abstupili karespandenty i fatohrafy, zamirhali bliskavicy. Ja pierakanaŭsia, što heta taja samaja Liza — jarkaja, natchnionaja, upeŭnienaja ŭ sabie. Raptam da jaje padyšoŭ chłapiec u darahim harnitury, čmoknuŭ u ščaku i niešta šapnuŭ na vucha. Liza ŭśmichnułasia. Jany ŭzialisia za ruki i, prajšoŭšy ŭ dvuch metrach ad mianie, vyjšli vonki. Jany razmaŭlali pa-polsku. Jon adčyniŭ pierad joj dźviery svajho čornaha BMW, i jany paśpiešliva źjechali.

Adbyłosia toje, čaho ja bajaŭsia: jana mianie nie paznała. Ja viarnuŭsia ŭ apuścieły bufet. Ja byŭ złomleny i raścisnuty. Padyšoŭ da barnaj stojki i paprasiŭ kilišak viski. I raptam mianie huknuŭ nieznajomy hołas.

12

— Ty i jość toj samy siabra Lizy? — pierada mnoj stajaŭ dvaccacihadovy chłopiec z pryhładžanymi hielem vałasami. Jon hladzieŭ mnie prosta ŭ vočy. Zaŭvažyŭšy majo ździŭleńnie, dadaŭ:

— Ja Aleś. Ja byŭ na Płoščy, my siadzieli ŭ susiednich kamerach. Ty jašče pytaŭ, dzie Liza. Baču, ty jaje znajšoŭ.

— Bajusia, što siońnia ja jaje zhubiŭ, — ja nia moh strymać śloz, ad bolu ściskała hrudzi. — Jana mianie kinuła.

— Nie, druža, jana ciabie nia kinuła. Jana prosta vyrašyła pačać novaje žyćcio. Zrazumiej jaje, daj joj šaniec.

«Šaniec! Jaki jašče šaniec?!« — padumaŭ ja sabie. Mianie raździrała reŭnaść i kryŭda.

— Čuŭ, ty staŭ važnym čałaviekam? — moj surazmoŭca pasprabavaŭ źmianić temu.

— Ja ŭsiaho tolki kaardynatar mienskaj arhanizacyi. ‒ adkazaŭ ja. Mnie nie chaciełasia pra heta havaryć. Tolki nia zaraz. — A chto toj frajer u harnitury, jaki pajšoŭ ź Lizaj?

— Heta jaje žanich. Maks. Jany siabry ź dziacinstva. Jaho baćki hod piać tamu atrymali palityčny prytułak, zabrali z saboj Maksa. U ich tut svaja firma. Na žal, jany daŭno adyšli ad biełaruskich spravaŭ.

— A jak ža jana?

— A što joj zastavałasia? Jana adsiadzieła svaje sutki, praź dzień jak vykinuli z universitetu. Padčas adsiedki ŭ domie jaje baćkoŭ praviali vobšuk. U maci zdaryŭsia infarkt, jany pasvarylisia, i Lizu vystavili za dźviery. Joj navat nie było na što pajeści! Prapanavali jechać siudy, jana pahadziłasia. Joj prosta nie pakinuli vybaru!

— A čamu mnie… A čamu mnie jana ničoha nie skazała? Nie paviedamiła…

— Napeŭna, jana bajałasia ciabie rasčaravać. Jana chacieła, kab ty zapomniŭ jaje niepakorlivaj zmaharkaj. Ale pad hetaj, źniešnie biasstrašnaj abałonkaj, žyvie biezabaronnaja piaščotnaja dziaŭčyna. Tut jana ŭładkavałasia, joj dapamoh Maks. Jaje, jak represavanuju, biez prablem pryniali na aktorskaje ŭ Akademiju mastactvaŭ. A ja vučusia ŭ Palitechu pa prahramie Kalinoŭskaha.

— Dyk, atrymoŭvajecca, usio było darma? — spytaŭ ja ŭ Alesia, dapivajučy druhi viski.

— Ty joj prabač i prymi jak jość. Jana volnaja ptuška. A raptam, hladzi, pieradumaje i vierniecca, — Aleś sprabavaŭ mianie suciešyć. — A sama lepš, kidaj usio i pierajaždžaj da nas. Bo rana ci pozna, dabiarucca i da ciabie.

Jaho słovy mianie abrazili. Niaŭžo hety čałaviek dumaje, što ja mahu prosta tak usio kinuć i źjezać? Ale ja nie pakryŭdziŭsia, bo razumieŭ: jon žadaje mnie tolki dabra.

Ja raźličyŭsia za viski, moŭčki pacisnuŭ ruku svajmu novamu znajomamu i bližejšym ciahnikom źjechaŭ na Miensk…

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?